[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w oczy. - Miniatury były takie śliczne. Chciałabym umieć tak malować.
Twarz mężczyzny rozjaśnił uśmiech, Ingebjorg pomyślała zaś - podobnie
jak myślała wielokrotnie, będąc jeszcze w klasztorze - że ochmistrz wygląda
na życzliwego, prawego człowieka, który nie skrzywdziłby nawet muchy.
To, że zabawiał się z Giselą, przedstawiało go w zupełnie innym świetle.
- Przypominam sobie, o czym rozmawialiśmy jeszcze w Nonneseter.
Obiecałem, że porozmawiam ze starym bratem Eilifem z klasztoru
Hovedoen i zapytam, czy mógłby cię uczyć, ale jakoś o tym zapomniałem.
Będę musiał to nadrobić.
Ingebjorg zrobiło się ciepło z radości.
- Byłabym zachwycona, panie Oysteinsson. - Szybko zerknęła na
gospodynię z Belgen. - Czy to nie wspaniałe, pani Giselo? Mogłabym wtedy
sama zarabiać na chleb i nie być już ciężarem dla pani i pani męża.
- Już zarabiasz na chleb - odparł ochmistrz z uśmiechem. - Dobrze ci
zapłacę za pracę, którą dla mnie wykonałaś.
Ingebjorg rozpierała duma.
- Naprawdę? Czy z tego mogłabym się utrzymać?
- Z pewnością.
- Ale ja nie mam gdzie mieszkać.
- Ależ kochana - Gisela chciała protestować, ale ochmistrz ją uprzedził.
- Możesz mieszkać tutaj, w Akersborg. Tak byłoby najlepiej, gdyby brat
Eilif zechciał cię uczyć. Mnisi nie mogą przyjmować u siebie kobiet, ale on
mógłby przybywać tutaj. Możliwe też, że moglibyście się spotykać w
jednym ze starych budynków, przylegających do klasztoru.
Gisela milczała. Ingebjorg odgadła, że gospodyni toczy wewnętrzną
walkę. Z jednej strony chciała na pewno, by dziewczyna wyniosła się z jej
domu, z drugiej jednak - nie życzyłaby sobie, by Ingebjorg zamieszkała w
królewskiej twierdzy. Zwłaszcza, jeśli w pobliżu był Orm Oysteinsson.
Tymczasem ochmistrz wstał od stołu.
- Pójdę i sprawdzę, czy mamy tu dla ciebie wolną izbę i poślę gońca na
Hovedoen z wiadomością dla brata Eilifa.
- Dziękuję - odparła Ingebjorg z przejęciem. Gisela zacisnęła wargi.
Gdy Orm Oysteinsson wyszedł, Ingebjorg zaczęła rozmawiać z panią
Bothild. Gisela była ponura, od czasu do czasu wtrącała tylko jakieś słowo.
Dziewczyna opowiadała o życiu w Saemundgard, o śmierci swojej matki,
trochę o Nonneseter oraz o wielkim pożarze miasta. Pani Bothild nie była
specjalnie zainteresowana tymi tematami, więc Ingebjorg poczuła ulgę, gdy
zobaczyła powracającego ochmistrza.
- Mamy małą izbę w Wieży Dziewicy. Myślę, że będziesz tam
bezpieczniejsza niż w północnym skrzydle, gdzie mieszkają mężczyzni -
dodał z uśmiechem. - Możesz wprowadzić się, kiedy chcesz. Poślę łódz,
żebyś mogła przewiezć wszystkie swoje rzeczy.
- Nie ma tego znów aż tyle - wtrąciła Gisela oschle.
- Aóżko wciąż stoi w Nonneseter - pośpieszyła Ingebjorg z wyjaśnieniem.
- Pani Thora zajęła się większą częścią mojego posagu, na razie mam ze sobą
tylko drobiazgi.
- Tak czy inaczej poślę łódz, nie będziesz musiała sama jechać przez las.
- Dziękuję - uśmiechnęła się Ingebjorg.
Ochmistrz i jego małżonka odprowadzili gości na dziedziniec, zaś trzech
rycerzy dostało rozkaz, by bezpiecznie dowiezć Giselę i Ingebjorg do
Belgen.
Dziewczyna i pani Bothild szły przodem, a Orm Oysteinsson i Gisela
zostali z tyłu.
Ingebjorg wyszła już na dziedziniec i zauważyła, że czarne chmury
odpłynęły i zawisły ciężko nad horyzontem na północy. Wpadła nagle na
pewien pomysł i przystanęła.
- Zapomniałam płaszcza.
Wbiegła z powrotem do budynku. Korytarz zakręcał gwałtownie, a zza
zakrętu dobiegły ją głosy ochmistrza i Giseli. - Ludzie siry Joara go
powstrzymali, ale nie wiemy, kto do tej pory miał okazję przeczytać list -
mówiła kobieta.
- Jesteś pewna, że wymieniono tam moje nazwisko? - ochmistrz wydawał
się poważnie zaniepokojony.
- Tak. Twoje, siry Joara i mojego ojca.
- Czy Ingebjorg przeczytała to pismo i coś z niego zrozumiała?
- Nie wydaje mi się. Chowała ten list tylko dlatego, że należał kiedyś do
jej ojca, a ona była z nim mocno związana. Nie zna się na polityce ani
rządzeniu krajem. Kiedy zaczynamy o tym rozmawiać u nas w domu, w
ogóle nie okazuje zainteresowania. To o mojego męża się martwię.
- A po której on stoi stronie?
- Nie wiem. Nie rozmawia o tym ze mną.
- A skąd możesz wiedzieć, że pojechał do gospodarza z Valen, żeby mu
oddać list?
- Podsłuchałam rozmowę Bergtora i Ingebjorg.
- A ten gospodarz, co z nim?
- Nie mam pojęcia.
- Hm. Zbadam tę sprawę. Nie rozmawiaj o tym z nikim, Giselo.
Ingebjorg cofnęła się gwałtownie. Zamknęła drzwi i trzasnęła nimi głośno,
sprawiając w ten sposób wrażenie, że ktoś właśnie wszedł, po czym
podbiegła do ochmistrza i Giseli, udając zaskoczoną faktem, że ich widzi.
- Zapomniałam płaszcza - rzuciła i pobiegła dalej.
W drodze do domu Ingebjorg siedziała na koniu, zastanawiając się nad
tym, co właśnie usłyszała. Gisela musiała się domyślać, po której stronie stał
jej mąż. Zrozumiała też pewnie, że Bergtor jechał do Valen, bo tamtejszy
gospodarz podzielał jego poglądy i dlatego chciał przekazać mu wiadomość
o planowanym buncie. Mimo wszystko, Gisela obawiała się o życie swojego
męża. Nie obchodziło ją to, kto rządzi krajem, byleby ona sama mogła za-
chować swoją wysoką pozycję. Gdyby nie ochmistrz i wymienione w liście
nazwisko jej ojca, cała sprawa pewnie by jej w ogóle nie interesowała.
Ingebjorg cieszyła się na myśl o wyprowadzce z Belgen, mimo że wcale
nie miała ochoty zostawiać Bergtora. %7łyczyła mu z całego serca, by lepiej
mu się układało w małżeństwie. Jednak, jeśli nawet nie wiedział, że Gisela
jest mu niewierna, musiał chyba dostrzegać jej obojętność? A jeśli
gospodyni zajdzie w ciążę? Skąd będzie wiedziała, czy nosi pod sercem
dziecko Bergtora, czy Orma Oysteinssona?
Ingebjorg pokręciła głową. Gisela oddałaby pewnie dziecko na
wychowanie i w ogóle o nim nie myślała.
Jej myśli popłynęły do małego chłopca, którego widziała na przystani.
Przecież ten mały chłopczyk mógł być jej synem. Dzieci o tak ciemnej cerze
i włosach rodziły się rzadko. W domu w Dal nikt nie miał takich kruczych
włosów i błyszczących, niczym węgle, oczu jak Eirik. Ludzie żartowali, że
pochodził pewnie od niewolnicy, którą wikingowie przywiezli ze sobą z
odległych krajów.
Gdy mijali Nonneseter, Ingebjorg zerknęła w stronę klasztoru, ale i tym
razem nikogo nie dostrzegła. Za tymi murami spotkało ją wiele zła, ale
doświadczyła tam także ciepła i miłości. Gdy tylko będę miała okazję,
odwiedzę moje przyjaciółki, obiecała sobie.
W Miklagard rozglądała się za małym Sigurdem, ale nie zauważyła ani
jego, ani Gyrid. Z otworu w dachu buchał dym, pewnie siedzieli w domu
przy kolacji.
Gdy zaczęli zbliżać się do Belgen, Ingebjorg znów ogarnął lęk. Miała
wielką nadzieję, że ochmistrz przyśle po nią łódz już następnego dnia. Ale co
się mogło stać w międzyczasie? Czy Gisela będzie chciała udaremnić jej
przeprowadzkę, w obawie, że dziewczyna podzieli się z kimś niewygodną
wiedzą? Z drugiej strony gospodyni musiała brać pod uwagę, że obecność
Ingebjorg w twierdzy stworzy jej pretekst do częstszych spotkań z
ochmistrzem.
Dziewczyna nie wiedziała, co myśleć, ale na wszelki wypadek
postanowiła nie jeść posiłków, serwowanych przez Giselę, albo przynajmniej
jeść jak najmniej.
Tego samego wieczora gospodyni zniknęła z domu, nie mówiąc nikomu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • delta-subs.pev.pl