[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prześladowcę.
Z gardła Czarnego Tancerza wydobył się przerazliwy skowyt, leżał jednak nieruchomo.
Wszyscy troje stanęli wokół niego, obserwując, jak trawa i niewinne krokusy nasiąkają jego
krwią. Wkrótce usłyszeli łopot śmigieł helikoptera unoszącego się nad drzewami.
 Nie wchodzi w rachubę, Lincolnie. Nie mogę tego zrobić  Lon Sellitto trwał przy swoim.
Ale i Lincoln Rhyme nie zamierzał dać za wygraną.
 Daj mi choć pół godziny na rozmowę z nim.
 Wściekli się, kiedy usłyszeli twoją prośbę. Jesteś cywilem.
Dobiegała dziesiąta rano w poniedziałek. Zeznania Percey przed sądem przysięgłych
odłożono na popołudnie następnego dnia. Nurkowie z marynarki wojennej znalezli worki
marynarskie, które Phillip Hansen zatopił w wodach cieśniny Long Island. Czym prędzej
przewieziono je do centrum, by eksperci z FBI mogli je zbadać.
 Czego się obawiają?  spytał rozdrażniony Rhyme.  Przecież nie mogę go pobić. To ja go
złapałem. Zasłużyłem chyba na chwilę rozmowy.
 Nie daj się dłużej prosić  Dellray zwrócił się do Sellitta.
 No, dobra  odparł Sellitto.  Zadzwonię do nich jeszcze raz.
 Jak się naprawdę nazywasz? Joe czy Jodie?
 Wolę tę ksywkę, którą wy mi daliście. Czarny Tancerz. Podoba mi się najbardziej.
Drobny mężczyzna bacznie przyglądał się Rhyme owi zdrowym okiem. Na lewe ramię
założono mu gips, mimo to dłonie miał skute porządnymi kajdankami przymocowanymi do
klamry u pasa. Nogi też miał spętane łańcuchem.
 Jeśli tak wolisz.
Rhyme nadal obserwował bacznie mężczyznę, jakby ten był jakimś niezwykłym pyłkiem
kwiatowym znalezionym na miejscu zbrodni.
Tancerz uśmiechnął się. Z powodu urazu nerwów twarzy i bandaży, jego mina wydała się
groteskowa. Od czasu do czasu dreszcze wstrząsały jego ciałem, drżały mu też palce; złamane
ramię mimowolnie unosiło się i opuszczało. Rhyme doświadczał przedziwnego odczucia, jakby
sam był w pełni sprawny, za to więzień był kaleką.
W dolinie, gdzie żyją ślepi, jednooki jest królem.
Tancerz uśmiechnął się.
 Pewnie umierasz wprost z ciekawości, jak tego wszystkiego dokonałem?
Rhyme cmoknął językiem.
 Wiem, jak to zrobiłeś. Chcę po prostu porozmawiać z kimś, kto o mały włos by mnie
przechytrzył.
 O mały włos  roześmiał się Tancerz. Kolejny krzywy uśmiech. Naprawdę dziwaczny. 
No dobra, to ty mi opowiedz.
Rhyme pociągnął napój przez słomkę. Pil sok owocowy. Thom był zaskoczony, kiedy
poprosił go o poncz hawajski zamiast szkockiej.
 W porządku. Zlecono ci potrójne morderstwo Eda Carneya, Brita Hale a oraz Percey Clay.
Jak się domyślam, słono ci zapłacili. Suma sześciocyfrowa.
 Siedmio  poprawił go Tancerz z dumą. Rhyme uniósł brwi.
 Ulokowałeś pieniądze na Bahamach. Skontaktowałeś się jakoś ze Stephenem Kallem 
pewnie poprzez sieć najemników  i z kolei jemu zleciłeś swoje zadanie. Wszystko anonimowo,
możliwe, że porozumiewaliście się przez pocztę elektroniczną. Rzecz jasna, nigdy nie
spotkaliście się osobiście. Podejrzewam, że najpierw poddałeś go próbie.
 No jasne. Zamach w Waszyngtonie. Zledziłem każdy jego krok. Chyba mnie zauważył
i chciał mnie sprzątnąć jako niewygodnego świadka. Bardzo profesjonalnie.
 Wiedziałeś, że jest niezły  ciągnął Rhyme  ale nie miałeś pewności, czy jest dość dobry,
by zabić całą trójkę. Liczyłeś na to, że uda mu się usunąć choć jedną z ofiar, ale na tyle zmyli
pogonie, że ty bez trudu dobierzesz się do dwóch pozostałych.
Tancerz kiwnął głową, niechętnie okazując uznanie.
 Zaskoczyło mnie, że zabił Hale a. Naprawdę. Jeszcze bardziej zaskoczył mnie tym, że
uszedł z życiem i mało tego, umieścił bombę w samolocie Percey Clay.
 Domyślałeś się, że przyjdzie ci zabić osobiście przynajmniej jedną z ofiar, więc w zeszłym
tygodniu przeobraziłeś się w Jodiego, sprzedawałeś na ulicy prochy, żeby zapaść ludziom
w pamięć. Porwałeś agenta sprzed Budynku Federalnego, aby wydusić z niego, gdzie ukryjemy
świadków. Dałeś porwać się Stephenowi. Zostawiłeś mnóstwo śladów prowadzących wprost do
twojej nory w metrze. Wzięliśmy to wszystko za dobrą monetę. Wykiwałeś nas  Stephen nie
miał pojęcia, że to ty zleciłeś mu robotę. Wiedział tylko, że go zdradziłeś. To była dla ciebie
doskonała przykrywka. Ale ryzykowna.
 Czym byłoby życie bez ryzyka?  zapytał przekornie Tancerz.
 Kiedy Kall ukrywał się w parku, wyrwałeś się nam, odnalazłeś go i zabiłeś. A potem sami
zaprosiliśmy cię na Long Island. Lis buszujący w kurniku. Tyle w telegraficznym skrócie.
Przestępca zamknął zdrowe oko, by po chwili znów je otworzyć. Było czerwone
i załzawione, wbite w Rhyme a.
 Co cię naprowadziło na mój trop?  spytał w końcu.
 Piasek  odparł Rhyme.  Z Bahamów.
 Opróżniłem kieszenie spodni, starannie wyczyściłem wszystko odkurzaczem.
 W zagięciach szwów.
 No tak.  Po chwili Tancerz dodał:  Nic dziwnego, że się ciebie bał. To znaczy, Stephen.
 Ale ty się nie bałeś.
 Nie  odparł Tancerz.  Ja się niczego nie boję. Pokiwał głową, jakby zrozumiał niedającą
mu spokoju myśl.
 Starasz się dociec, skąd pochodzi mój akcent? Faktycznie tak było.
 Ale widzisz, można go zmienić. Czy ty mnie właściwie przesłuchujesz? To nie twoja rola.
Już siedzę za kratkami. Czas się pożegnać. Koniec, kropka. Wiesz co, lubię grać w szachy. Po
prostu uwielbiam. A ty czasem grywasz?
Kiedyś lubił tę grę. Z Claire Trilling rozegrali niejedną partyjkę. Thom nalegał, żeby
spróbował zmierzyć się z komputerem.
 Dawno już nie grałem.
 Musimy kiedyś rozegrać partyjkę. A wiesz, jaki błąd popełnia wielu szachistów? Zbytnio
interesują się swoim przeciwnikiem. To ich rozprasza. Nie przynosi im to nic dobrego. A gra
toczy się tylko na planszy, Lincolnie.
Uśmiechnął się krzywo.
 Zdumiewasz mnie. Jesteś kryminologiem, najlepszym, jakiego kiedykolwiek spotkałem.
A teraz rozkleiłeś się jak baba. Kim że ja jestem? Jezdzcem bez głowy. Belzebubem. Królową
wróżek. Nie poznasz mojego imienia, stopnia wojskowego ani numeru. Konwencja genewska
mnie nie obejmuje.
Rhyme nie miał już nic do powiedzenia. Zapukano do drzwi. Nadjechał transport. Strażnicy
ujęli Tancerza pod zdrowe ramię i postawili go na nogi. Przy dwóch postawnych policjantach
wydał się niemal karłem.
 Lincolnie?  Tak?
 Zatęsknisz jeszcze za mną. Beze mnie zanudzisz się na śmierć.  Przeszywał Rhyme a
zdrowym okiem.  Beze mnie zginiesz.
Godzinę pózniej ciężkie kroki zapowiedziały przybycie Lona Sellitta. Towarzyszyli mu
Amelia Sachs i Dellray. Kłopoty. Sachs westchnęła. Dellray skrzywił się.
 No dobra, mówcie  domagał się Rhyme.
 Chodzi o te worki marynarskie. Zgadnij, co w nich było?  powiedział Sellitto.
Rhyme westchnął zmęczony, nie miał ochoty na żadne zgadywanki.
 Detonatory, pluton i poćwiartowane zwłoki?
 Kilka panoram firm z hrabstwa Westchester i dodatkowo dwa kilo kamieni.
 Co? Jesteś pewna, że to książki telefoniczne, a nie zaszyfrowane informacje handlowe?
 Kryptolodzy bardzo dokładnie je przeanalizowali  powiedział Dellray.
 Uwolnią tego żałosnego Hansena  Sellitto powiedział ponuro.  Nie będzie żadnej
rozprawy. Ci wszyscy ludzie zginęli na marne.
Rhyme zamyślił się, spoglądając na ścienne tablice z dowodami. Co jest grane?, zastanawiał
się. Coś tu śmierdziało. I to mocno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • delta-subs.pev.pl